3 października 2023
To wszystko jest o ludziach i dobrej energii
Wywiad z Leonem Korošcem, dyrektorem działu sportów zimowych i wiceprezesem Elan Group.
Od Leona Korošca biją młodość, świeżość i dynamika. Jednocześnie, mając zaledwie 48 lat, posiada już ponad 20 lat doświadczenia w branży narciarskiej. Trudno wyobrazić sobie bardziej odpowiedni profil lidera działu sportów zimowych. Leon Korošec łączy w sobie wyjątkowe cechy, które pozwalają mu od wielu lat z powodzeniem kontynuować i kierować narciarską historią Elanu. Jest rdzennym mieszkańcem Gorenjskiej, a zarazem człowiekiem świata. Przyrodnikiem i socjologiem. Biznesmenem z ogromną empatią i wrażliwością na pracowników, środowisko i społeczeństwo. Intelektualistą i sportowcem, który potrafi docenić chwile spędzane w naturze – tam czerpie energię do licznych zawodowych wyzwań.
Jak ważne jest to, że jako osoba stojąca na czele Elanu, prywatnie jest Pan również pasjonatem narciarstwa?
Uważam, że dla ludzi pracujących w marce produkującej artykuły sportowe ważne jest, aby mieli osobisty związek ze sportem. Oczywiście dotyczy to także mnie. Nie trzeba być byłym zawodnikiem, ale dobrze jest być w jakiś sposób w sport zaangażowanym. W Elanie mamy kilka ciekawych przykładów pracowników silnie związanych ze sportem – czy to wyczynowo, czy jako eksperci bądź w sektorze edukacji.
Skoro pochodzi Pan ze słoweńskiego Tržiča, zapewne jeździł Pan na nartach od dziecka?
Oczywiście. Rodzice założyli mi narty, gdy byłem bardzo mały. Już wtedy szkoła była ukierunkowana w tym kierunku i wpajano nam miłość do sportu, narciarstwa i przyrody. Szkoły narciarskie i zielone szkoły to bez wątpienia jedne z najlepszych tygodni mojego życia – widzę to samo u moich dzieci. Chciałbym, aby systemy szkolne w Europie nadal to wspierały.
Ile dni narciarskich ma Pan w jednym sezonie?
W ostatnich latach dałbym sobie w szkole ocenę „dostateczną”. Mam stosunkowo mało pełnych dni narciarskich, ale za to dość sporo obowiązków zawodowych na stokach. W sumie wychodzi około trzydziestu dni.
Jaki jest Pana ulubiony ośrodek narciarski?
Nie mam jednego ulubionego, ale mam swoją „top piątkę”. Choć pochodzę z Tržiča, bardzo lubię jeździć na Vogel – oferuje fantastyczne, wysokogórskie scenerie i świetne możliwości skituringu oraz freeride’u. Pamiętam zjazd trasą Žagarjev graben jeszcze przed świtem. Najpierw ledwo widziałem światła na horyzoncie, potem ogarnęła mnie kompletna ciemność i cisza. Znacie powiedzenie, że najciemniej jest tuż przed świtem. Przez głowę zaczęły mi przemykać myśli o niedźwiedziach i wilkach, ale w końcu zaczęło świtać, a pierwsze promienie słońca nad wzgórzami były najlepszą nagrodą za wytrwałość.
Poza Vogelem chętnie jeżdżę w Dolomity – właściwie gdziekolwiek w szerszym rejonie Sella Rondy jest pięknie, a kuchnia jest znakomita. Z biznesowego punktu widzenia cały obszar Dolomit to świetny przykład spójnego rozwoju destynacji i współpracy wszystkich interesariuszy – ośrodków, zakwaterowania, transportu itd.
Niedawno byłem w Japonii i Hokkaidō to „idealna” destynacja freeride’owa – nieustannie tam sypie, a pod względem stylu życia to kompletny kontrast do Tokio. Trudno znaleźć gdzie indziej tak dziewicze i wiejskie obszary.
W USA bardzo lubię Vail. Może brzmi to jak banał, ale wszystkie trzy okoliczne ośrodki – Breckenridge, Copper Mountain i Beaver Creek – oferują wyjątkowe wrażenia narciarskie na dużej wysokości.
Na weekendowe wypady chętnie jeździmy do austriackiego Obertauern. Świetny śnieg i zróżnicowany teren.
Jak dba Pan o formę?
Uważam to za bardzo ważne i uprawiam różne formy treningu funkcjonalnego. Ale preferuję wyjścia w naturę. Zimą sporo jeżdżę, częściej skiturowo niż zjazdowo. Często wybieram wycieczki o charakterze aerobowym. To piękno dzisiejszego narciarstwa – każdy znajdzie coś dla siebie.
Dorastał Pan w czasach, gdy marka Elan miała dla Słoweńców silne znaczenie symboliczne. Jak postrzegał Pan Elan jako dziecko i nastolatek?
Świetnie pamiętam, jak szliśmy z rodzicami do sklepu Elan w Begunje kupić narty. W połowie lat 80. fascynowały mnie sukcesy Bojana Križaja, Mateja Sveta i Ingemara Stenmarka. Jako rodaka z Tržiča szczególnie fascynował mnie Bojan – był wówczas supergwiazdą.
Doskonale pamiętam też pierwsze monoblokowe narty MBX od Elanu. Otrzymywałem wtedy stypendium dla uzdolnionych dzieci, a narty kosztowały równowartość sześciu miesięcznych wypłat. Ale to mnie nie zniechęciło. Razem z kolegą Jure poszliśmy po nie do sklepu w Begunje. Moje miały 203 cm, jego 207 cm. Musiałbym zajrzeć do archiwum działu rozwoju, czy dobrze pamiętam te długości :-)
Jak to jest spotkać – już jako pracownika marki Elan – legendy narciarstwa, takie jak Bojan Križaj i Ingemar Stenmark, których oglądał Pan w telewizji jako dziecko i nastolatek?
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie czułem się zaszczycony. Na początku byłem dość zdenerwowany tymi spotkaniami. Ale obaj zrobili na mnie jeszcze większe wrażenie, gdy poznałem ich lepiej. Mimo fantastycznych sukcesów pozostali bardzo skromni. Na 70-lecie Elanu pojechaliśmy do Szwecji do Ingemara. Odebrał nas z lotniska, zawiózł do domu i przyjął z ogromną gościnnością. To prosty i autentyczny człowiek, prawdziwy przykład, jak mimo sławy pozostać twardo stąpającym po ziemi. Czapki z głów.
Czy wcześniej myślał Pan, że kiedyś będzie pracował dla Elanu?
Nie, nigdy o tym nie myślałem, nawet o tym nie marzyłem. Do Elanu trafiłem w 2001 roku po ogłoszeniu w gazecie „Delo” na stanowisko menedżera sprzedaży. Musiałem skrócić urlop o kilka dni, żeby pójść na rozmowę – i ostatecznie dostałem pracę. To nie był szczególnie spektakularny początek, prawda?
Elan od ośmiu dekad uchodzi za innowatora, który zmienia narciarstwo. Dlaczego duch innowacji w małym miasteczku, jakim są Begunje na Gorenjskem, jest tak silny?
Kiedyś usłyszałem mądre stwierdzenie o znaczeniu pierwszego kroku przy zakładaniu firmy. To on nadaje wizję i kierunek, który prowadzi w przyszłość. To ziarno, które pozostaje w rdzeniu firmy przez pięćdziesiąt czy sto lat. Dokładnie tak było z Elanem. Rudi Finžgar miał bardzo jasną wizję i dlatego odniósł sukces mimo niezwykle trudnych czasów tuż po II wojnie światowej. Cały naród myślał o odbudowie kraju, a produkcja nart wydawała się najmniej istotną rzeczą na świecie. Ale wizja, pomysł i pasja były niepowstrzymane. We wrześniu 1945 nadszedł wielki dzień. Wypowiedział wtedy legendarne zdanie: „Kto może myśleć o spaniu, o pieniądzach? Świat czeka na mnie. I na Elan.” Tak narodziła się spółdzielnia produkująca sprzęt sportowy o nazwie Elan.
Rudi Finžgar nigdy się nie zatrzymywał – stale szukał i wspierał nowe pomysły. Mówi się, że spacerując kiedyś po polach otaczających skromne warsztaty Elanu, powiedział rolnikom: „W 2000 roku stanie tu wielka fabryka Elan, zobaczycie”. W 2000 r. Elan był już jednym z czołowych producentów w Europie. Właściwie fabrykę otwarto już w 1970 r.
Kluczowy jest aspekt innowacji, który udało się utrzymać mimo wielu kryzysów. Innowacje nigdy nie były u nas tylko narzędziem zarządzania – stanowią istotę firmy.
Poza Elanem Begunje to także dom innego światowego fenomenu – legendarnego zespołu Avsenik. Obie historie i ich niezwykłe sukcesy dowodzą wyjątkowości miasteczka liczącego niewiele ponad tysiąc mieszkańców.
Jesteśmy bardzo dumni z zespołu, a właściwie z rodziny Avseników w Begunje. Co ciekawe, obie historie cechują wyjątkowa pasja i wytrwałość. Być może odzwierciedla to słynną upartość mieszkańców Gorenjskiej. My w Elanie też się z nią spotykamy. Najnowszym dowodem są składane narty Voyager, których rozwój trwał siedem lat. Nieudanych prób było sporo, ale nigdy się nie poddaliśmy i w końcu urzeczywistniliśmy jedno z wielkich marzeń branży narciarskiej.
Jak już wspomniano, Elan wzbogacił świat narciarstwa o wiele ważnych innowacji. Co uważa Pan za najistotniejszy wynalazek firmy?
Muszą to być narty carvingowe SCX z połowy lat 90. To wynalazek, który zmienił wszystko. Od tego czasu narciarstwo już nie jest takie samo. Dzięki tej innowacji możemy z pełnym przekonaniem stwierdzić, że każda współcześnie produkowana para nart ma w sobie cząstkę DNA Elanu.
Na ile interesuje się Pan techniczną stroną branży narciarskiej?
Zdecydowanie mnie interesuje. Chodziłem do liceum o profilu przyrodniczym, choć później skłoniłem się ku naukom społecznym. Wciąż fascynują mnie rozwiązania, które nasz zespół rozwoju nieustannie tworzy, i zawsze staram się zrozumieć stojące za nimi zasady techniczne. Wiedza tych ludzi jest niemal nieskończona.
Lista innowacji jest bardzo długa. Ostatnio najwięcej uwagi przyciągnęły składane narty Voyager, którymi Elan spełnił dawne ambicje wielu producentów. Jak Voyager zmienia narciarstwo?
W przypadku Voyagera warto podkreślić dwie rzeczy. Po pierwsze – wrażenia z jazdy są takie same jak w przypadku nart nieskładanych. Po drugie – to fascynująca innowacja techniczna i technologiczna: mimo przerwania ciągłości narty specjalnym segmentem środkowym i ślizgiem, zachowano wszystkie potrzebne właściwości i osiągi. To cecha, która zrobiła wrażenie nawet na najbardziej wymagających i technicznie obeznanych profesjonalistach i użytkownikach. Z czysto fizycznego punktu widzenia to niemal cud.
Gdzie Voyager został przyjęty z największym entuzjazmem?
Z pewnością w krajach niealpejskich, ale z liczną społecznością narciarską. W Europie Voyager świetnie przyjął się w dużych miastach – nowoczesnych, z dużą liczbą pasjonatów, lecz bez bliskich ośrodków narciarskich.
Co czyni Elan tak wyjątkową marką?
W Elanie zawsze doskonale łączymy zaawansowanie technologiczne z ludzkim podejściem. Jesteśmy hi-tech, ale nie przesadnie „wypolerowani”. Mamy silną obecność globalną, a jednocześnie czujemy lokalne wartości. Staramy się rozumieć różne potrzeby – i naszych użytkowników. Przede wszystkim nie kierujemy się wyłącznie zasadami ekonomicznymi. Wierzymy, że każdy dobry narciarz przeżywa w górach wyjątkowe chwile. To przekuwamy w praktykę na wszystkich rynkach, na których działamy.
Jak bardzo branża narciarska zmieniła się w ostatnich trzydziestu latach?
Rynek dojrzał – nie ma już tak eksplozji wzrostu jak w branżach technologicznych. Pojawiła się mikrosegmentacja, co ma sens. Użytkownicy zrozumieli, że góry oferują różne rodzaje doświadczeń, do których potrzebny bywa inny lub specyficzny sprzęt. Widzimy, że wielu naszych klientów ma dwie lub trzy pary nart – na przygotowane trasy, na touring, na freeride itd.
W ostatnich trzech dekadach diametralnie zmieniło się też podejście do wypożyczania sprzętu, w czym częściowo pomogła digitalizacja. Dlatego temu segmentowi poświęcamy dużo uwagi.
Skoro już o mikrosegmentacji mowa, nie można pominąć segmentu damskiego, w którym Elan dwadzieścia lat temu przebił się linią W Studio – i to nie tylko w branży narciarskiej, ale w całym sporcie.
Faktem jest, że narciarstwo jest dość równomiernie podzielone między kobiety i mężczyzn. Dlatego miało sens stworzenie dedykowanej linii, uwzględniającej potrzeby, pragnienia i – oczywiście – specyfikę anatomiczną kobiet. Zaczęliśmy projektować narty i inne produkty dla kobiet, ale kluczowe było dla nas włączenie kobiet w cały proces – od projektu i rozwoju po realizację i produkcję. Nigdy nie podeszliśmy do tematu „pomalujmy istniejący produkt na kobiece kolory”. Dobrze pamiętam legendarną książkę „Don’t Think Pink” o produktach rzeczywiście i głęboko przeznaczonych dla kobiet. Zawsze wychodziliśmy z doświadczeń użytkowniczek i z faktów. Dlatego te produkty są tak udane.
Coraz większe znaczenie ma też aspekt zrównoważonego narciarstwa. Jak podchodzi do tego Elan jako firma, która produkuje więcej nart w jednym miejscu niż jakikolwiek inny producent?
Zrównoważony rozwój jest dosłownie wpisany w naszą działalność od początku – od niemal osiemdziesięciu lat. Uświadomiliśmy sobie, że wiele rzeczy, które w Elanie robiliśmy od zawsze, dziś zasługuje na miano „zrównoważonych”. Działaliśmy tak, zanim temat stał się ważny. A mimo to kilka lat temu wyszliśmy w przyrodę kilometr od naszej fabryki i powiedzieliśmy: „To musi pozostać dokładnie takie, jakie jest!”. Ta świadomość jest integralną częścią naszego myślenia.
W tle stoi jednak konsekwentne, systematyczne podejście obejmujące rozwój produktów, produkcję, zasoby ludzkie, praktyki zarządcze itd. Każda z tych dziedzin musi wnosić wkład w zrównoważenie, ograniczanie wpływu na środowisko i osiąganie neutralności klimatycznej w krótkiej, średniej i długiej perspektywie.
Elan dawno przestał być tylko dumą Słowenii – to globalna marka obecna na całym świecie. Które rynki są dla Was najważniejsze?
Najdłuższe tradycje narciarskie ma Europa Środkowa – Austria, Włochy, Szwajcaria, Francja, Niemcy i Słowenia – to nasz najważniejszy rynek. Silni jesteśmy także w Ameryce Północnej (USA i Kanada), choć istnieją tam spore różnice między Wschodem a Zachodem. W ostatnich latach szybko rośnie też rynek azjatycki.
Na przestrzeni lat Elan był związany z wieloma legendami narciarstwa. Ingemar Stenmark, najlepszy narciarz w historii, wygrywał na nartach Elan, a w ostatnich latach zastąpili go gwiazdy skicrossu – Filip Flisar, Kelsey Serwa, Brady Leman, Ryan Regez – oraz charyzmatyczny Glen Plake. Co te nazwiska znaczą dla widoczności marki i jak wpisują się w filozofię „Always Good Times”?
Marka to w gruncie rzeczy niematerialny zbiór skojarzeń żyjących w umysłach użytkowników – i jest niezwykle ważna. Te skojarzenia buduje się nie tylko poprzez produkty, lecz także poprzez historie i osobowości. Choć większość naszych użytkowników jeździ rekreacyjnie, uważamy, że obecność w różnych formach narciarstwa profesjonalnego jest dla budowania marki bardzo istotna. Jesteśmy dumni, że Ingemar Stenmark, najlepszy narciarz w historii, jeździł na naszych nartach, podobnie jak legendy słoweńskiego narciarstwa. Jesteśmy dumni z sukcesów skicrossowców wygrywających na naszych nartach. Ogromną uwagę przyciągamy dzięki wyjątkowo rozpoznawalnemu Glenowi Plake’owi, niezwykle popularnemu zwłaszcza w USA. Co najważniejsze – wszyscy ci topowi narciarze dzielą te same wartości. Wiemy, że na ludzi silniej niż produkty oddziałują porywające osobowości i wyjątkowe jednostki przesuwające granice, więc autentyczne postaci są kluczem do rozwoju każdej marki.
W tym kontekście relacje międzyludzkie w firmie muszą być bardzo ważne – i zapewne przekładają się na produkty?
Marka może błyszczeć na zewnątrz tylko wtedy, gdy energia płynie z wewnątrz. Innymi słowy – wszyscy nasi pracownicy współtworzą relacje i szczególną energię, która ostatecznie owocuje świetnymi produktami. Wewnętrzna energia między ludźmi jest kluczem do wszystkiego.
Jak Pan osobiście widzi przyszłość narciarstwa?
Narciarstwo ma swoje unikalne cechy. Niestabilność klimatu stała się częścią życia i powodem do troski. Jednocześnie wiemy, że narciarstwo to jedna z nielicznych zimowych aktywności outdoorowych dających niezwykłą mieszankę radości, satysfakcji, relaksu i zachwytu. Chcemy, aby jak najwięcej osób mogło tego doświadczyć. Dla nas ważne jest przekazywanie tej pasji kolejnym pokoleniom. Głęboko wierzymy w to, co robimy, i pozostajemy tak samo zdeterminowani jak wcześniej. Dlatego wierzymy, że przyszłość narciarstwa jest świetlana.

